Wychodząc z założenia, że nawet najbardziej mizerne działanie lepsze jest niż brak działania, wystosowałem do Ministerstwa zapytanie co dalej z etyką w szkołach.
Otrzymałem bardzo uprzejme wyjaśnienia, które w istocie były opisem tego, co już jest.
To znaczy - jeśli gdzieś zbierze się grupka zapaleńców i koniecznie uprą się, żeby mieć etykę w szkole-będę mieli. Trudno, niech mają, jak się tak zawzięli. (Chociaż jakby byli rozsądni, to by się tak nie upierali przy robieniu problemów dyrekcji...a poza tym po co dzieci mają zostawać po lekcjach?)
Pomysł, żeby z filozofii lub etyki zrobić normalny przedmiot na razie trzeba wsadzić między książki, najlepiej między Lema i Tolkiena.
Ciekawe dlaczego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz