Przeczytałem właśnie list od mamy 6-latka. Jej dziecko chodzi do jednej z warszawskich szkół. Dziecko nie uczęszcza na lekcje religii, więc mama chciałaby zapisać je na etykę.
Zwłaszcza, że lekcje religii są organizowane między zajęciami.
Niestety, pani dyrektor stwierdziła, że "z całą pewnością nie ma wystarczającej liczby chętnych dzieci w szkole", oraz, że dotychczas takiego problemu nie było. Wiadomo to niejako a priori, że wymaganej liczby nie będzie i tyle. Rzecz dzieje się w Warszawie, a nie na przykład, w Strzebrzeszycach Dolnych. Ta pani jest samotną matką i nie może dowozić dziecka do innej szkoły.
No cóż. Miejmy nadzieję, że "problem", którego szkoła w Warszawie dotąd nie miała, rozrośnie się.
Wszystko wskazuje na to, że nadal mamy w Polsce jakąś dziwną, ideologiczną wojnę. Zupełnie niepotrzebną. O co tu idzie, czy o "rząd dusz" czy o kasę? A może o to i o to? Szkoda tylko, że na skutek tej rozgrywki cierpią uczniowie. A nie musi tak być. Są przecież szkoły, gdzie bez problemu da się pogodzić nauczanie religii i etyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz