Trwa batalia o utrzymanie studiów filozoficznych w Białymstoku. Mówi się wiele o bardzo złej kondycji instytutów filozofii w całym kraju. Być może niedługo studia filozoficzne znikną z uniwersytetów, za wyjątkiem dużych ośrodków jak Kraków, Warszawa czy Poznań.
Gdzie leży przyczyna?
Czy jest sens bronić studiów filozoficznych w Polsce?
W moim przekonaniu lepiej byłoby walczyć o wprowadzenie filozofii do szkół średnich, a zwłaszcza do liceów ogólnokształcących. W tym przypadku opinia o bezcelowości nauczania filozofii jest błędna. Przedmiot ten można już od pewnego czasu zdawać na maturze i uczniowie powinni mieć możliwość uczęszczania na takie zajęcia.
Filozofia jest potrzebna, szczególnie w profilach humanistycznych. Uczeń LO powinien się z filozofią spotkać. Argumentacja, że wiedza o filozofii jest takim uczniom niepotrzebna to nieprawda. Ktoś, kto chce zdobyć ogólne wykształcenie nie może uczyć się jedynie rzeczy praktycznych. Musi mieć też przedmioty teoretyczne, zapewniające szersze spojrzenie na świat. Rozumując w ten sposób powinniśmy zlikwidować język polski, historię, geografię i inne przedmioty.
Gdyby wprowadzono filozofię do szkół średnich, jej absolwenci mogliby dostawać pracę jako zwykli nauczyciele. Wystarczy wprowadzić jedną godzinę tygodniowo.
Uniknęlibyśmy w ten sposób absurdów, które dotykają etykę, wprowadzaną na zasadzie "przeciwwagi" dla religii. Takie postawienie sprawy wzmaga tylko niechęć wobec absolwentów filozofii. Etyki ma być tyle samo co religii - i w rezultacie - jest jej "za dużo". Nie ma sensu trzymać dziecka z zerówki dwie godziny w klasie razem z szóstokalistami! To jest dla niego zwyczajnie męczące. Moim zdaniem, nauczanie etyki w młodszych klasach powinno sprowadzać się do krótkich zajęć, typu pogadanka (10min) plus zabawy, rysunki, kolorowanki - maksymalnie jedna godzina!
Natomiast jedna godzina filozofii w szkole średniej byłaby idealnym rozwiązaniem i dla absolwentów chcących znaleźć pracę, i dla uczniów. Gdyby w każdej klasie była jedna godzina - uzbierałaby się jakaś sensowna część etatu. Żadnych spędów i spotkań po lekcjach w grupach międzyklasowych. Filozofia i etyka nie powinny być rozpatrywane w jakiejkolwiek relacji z zajęciami z religii. To dwie, odrębne od siebie sprawy i również wymiar tych godzin powinien być ustalany niezależnie.
Ja też mam wątpliwości co do walki o utrzymanie Wydziału Filozofii. Niestety nie wiem jaki poziom nauczania reprezentuje ten konkretny wydział, co nie jest bez znaczenia dla dyskusji.
OdpowiedzUsuńChociaż jako absolwent filozofii z dużego ośrodka stwierdzam, że studia magisterskie na tym kierunku są prowadzone na (zbyt)dużym poziomie ogólności i abstrakcji. Dobrze by było żeby choć połowa zajęć dotyczyła bardziej praktycznych kwestii np.: retoryka, sztuka argumentacji a być może nawet przygotowywania ciekawych prezentacji. Albo zajęć poświęconych zastanowieniu się, które z treści filozoficznych są ciekawe dla większości osób? Jak je prezentować, żeby budziły zainteresowanie? Jak je prezentować przedszkolakom, licealistom, gimnazjalistom, studentom, dorosłym? Czy filozofia może coś zaoferować "biznesowi"? I jak dotrzeć do odbiorców tego typu usług? Gdyby sami filozofowie odpowiedzieli sobie na te pytania, być może byłby większy szacunek do tej dziedziny wiedzy. A abstrakcją i ogólnością samej mogliby się zajmować doktoranci i pracownicy uniwersytetów, czyli Ci, którzy z jakichś względów nie muszą/nie potrzebują troszczyć się o sprawy przyziemne, albo tak ukochali filozofię, że zdecydowali się jej poświęcić w całości.
Tymczasem zajęcia filozofii prowadzone dla studentów innych kierunków (tak zwane odchamiacze) są zwykle nudne, prowadzone byle jak i bez polotu. To się potem nie ma co dziwić, że mało kto się za filozofami wstawia i filozofią interesuje. A dla wielu stała się synonimem straty czasu...
Oczywiście zgadzam się, że w szkole jak najbardziej powinno znaleźć się dla niej miejsce. Również ze względu na to, że ludzie młodzi mają naturalną potrzebę rozważania, zadawania pytań, nie zgadzania się z zastanym porządkiem. Fajnie by było pokazać im, że ktoś też już w to wątpił, pytał o to, kwestionował...
Dzięki za komentarz. A ja się zastanawiam, czy filozofowie czasem nie cierpią coraz częściej na syndrom "bicia się w piersi". Panuje obiegowa opinia, że filozofia jest nudna, trudna, i... czyżbyśmy sami zaczynali w to wierzyć? No bo jak uczyć filozofii by była ciekawa - to jedna sprawa. Ale przecież, w życiu miałem mnóstwo nudnych zajęć z chemii, biologii, polskiego, matmy. I jakoś nikt nie posługuje się tą argumentacją by wycofać te przedmioty ze szkół. Mało tego, spora część wiedzy uzyskana na tych przedmiotach naprawdę DO NICZEGO MI SIĘ NIE PRZYDAŁA. Ciekawe, dlaczego ten argument o nieprzydatności działa akurat tylko w przypadku filozofii. Tylko tutaj jak gdyby pada na podatny grunt. Musimy przestać się winić. Owszem, można lepiej i ciekawiej uczyć. Ale nie tu leży sedno sprawy (tak mi się zdaje). Po prostu filozofia ma prawo być częścią programu nauczania, tylko myśmy, jako naród o tym zapomnieli. Z takich czy innych powodów. Dość więc kompleksów :-)
Usuń