czwartek, 20 grudnia 2012

Czy jutro nastąpi koniec świata?

Pewnego razu, kiedy byłem jeszcze na studiach, chciałem umówić się z pewnym profesorem na konsultacje. Podszedłem do niego i zapytałem, czy w najbliższy czwartek na pewno będzie, jak zwykle, w swoim gabinecie. Spojrzał na mnie zdziwiony i stwierdził: "jako student filozofii powinien pan wiedzieć, że nic nie dzieje się "na pewno"". 

No właśnie. Nie można powiedzieć, że koniec świata na pewno jutro będzie lub go nie będzie. Trzeba przy tym rozróżnić, że czym innym jest zagłada Ziemi, a czym innym zagłada wszelkiego istnienia, Wszechświata. To pierwsze z pewnością jest bardziej prawdopodobne. 

Jestem jednak przekonany, że końca świata 21.12.2012 r. nie będzie. Przypuszczam to z dużym prawdopodobieństwem. Skąd czerpię tę wiedzę? Czyżbym wierzył w jakąś tajemniczą, chroniącą ludzkość moc? 

Wszechświat pełen jest kosmicznych kataklizmów. Wbrew pozorom, nie jest wcale idealnie funkcjonującą całością, w której wszystko odbywa się bezboleśnie i bezkolizyjnie. Gwiazdy, planety - ulegają czasem zniszczeniu lub panujące na nich warunki zmieniają się tak bardzo, że życie, gdyby tam istniało - nie mogłoby przetrwać. Nasze przekonanie, że żyjemy w bezpiecznym Wszechświecie jest przekonaniem pszczółki, która zbiera nektar z kwiatków akurat w słoneczny, niedzielny poranek.

Jest jednak pewien argument na jakim się opieram, przypuszczając, że końca jutro jednak nie będzie. W perspektywie kosmicznych przemian nasze istnienie stanowi zaledwie ułamek sekundy. Jesteśmy maleńcy, a nasza egzystencja niebywale krótka.  Jest niezwykle mało prawdopodobne, by akurat za naszego życia nastąpiła kosmiczna katastrofa, której skutkiem byłoby zniszczenie życia na Ziemi. No chyba, że sami je zniszczymy, wywołując globalną wojnę.