Trudno
wyobrazić sobie większy zachwyt niż ten, jakiego doświadczył Tomek na widok
nowego prezentu od rodziców. Ten prezent był inny od wszystkich. Był żywy.
- To twój nowy przyjaciel –
powiedziała mama, a pies podbiegł do Tomka i polizał go po twarzy wachlując
ogonem. – Jest twoim przyjacielem, a więc musisz o niego dbać – dodała.
- Tak jest – odparł chłopiec z
przekonaniem – wyprowadzanie psa na spacer, zabawa, dokładanie karmy do miski
to sama przyjemność.
Mijały
tygodnie podczas których pies coraz bardziej spowszedniał Tomkowi. Zabawy
stawały się coraz bardziej monotonne, chłopcu nie zawsze chciało się
wyprowadzać wilczura na spacer, szczególnie wtedy gdy padał deszcz lub w telewizji
leciały „Przygody Hulka Niewyobrażalnego”. Pies stał wtedy przed drzwiami i
wpatrywał się w Tomka smutnym wzrokiem.
-
To twój przyjaciel – upomniała go mama – przyjaźń to niestety także obowiązki.
Tomek
wiedział, że mama ma rację. Dorośli często miewają rację, zwłaszcza rodzice,
ale przecież to co trzeba zrobić, nie
zawsze jest przyjemne.
Niebawem w
życiu Tomka nastąpiła jeszcze większa zmiana. Na urodziny otrzymał od taty Boba
– plastikowego robota mówiącego ludzkim głosem. Podobno kosztował aż tysiąc
złotych!
- Hej Bob,
siema – powiedział Tomek
- Witaj Tomek – odparł Bob podnosząc rękę i wprawiając chłopca w zachwyt.
Była to
naprawdę niezwykła zabawka. Potrafiła nie tylko powiedzieć kilkaset zdań, ale
nawet wykonywać komendy głosowe. Kiedy Tomek zawołał „ognia, Bob!”, ten unosił
uzbrojoną w laserowy karabin rękę i dawał krok do przodu. Słychać było odgłosy
wystrzałów, a umieszczona na końcu karabinu mała dioda imitowała błysk płomienia. Boba można było rozkładać i składać na nowo. Był Bob policjant, Bob
żołnierz, Bob strażak. Nikt nie mógł równać się z plastikowym Bobem, który
niebawem stał się obiektem zazdrości kolegów.
Tomek szybko
zapomniał o swoim dawnym przyjacielu, Azorze. Pies właściwie przestał dla niego
istnieć. Można nawet powiedzieć, że zaczął zawadzać.
Pewnego wieczoru Tomek został zupełnie sam w domu. Rodzice wybrali się do kina. Azor spał
przy drzwiach, zupełnie zapomniany i porzucony jak stara zabawka, która się znudziła. Nagle chłopiec posłyszał jakiś niepokojący szelest. Mogło to być cokolwiek. Ściszył zupełnie telewizor, w którym leciały
właśnie przygody Hulka Niewyobrażalnego. Nasłuchiwał. W łazience kapał
niedokręcony kran. Gdzieś w rurach zaszumiała cicho woda. Za oknem powoli
wzmagał się wiatr, a gałęzie rosnącego za oknami domu drzewa rzucały na ściany
dziwne, niepokojące cienie.
W kącie pokoju
stała szafa – wielka i milcząca. Musiało to zbyć złudzenie, a jednak – w jej
głębi coś zatrzeszczało. Cóż może kryć się w takiej wielkiej, starej, milczącej
szafie? Możliwa odpowiedź jest tylko jedna – lepiej się nad tym nie
zastanawiać. Bo jeśli się człowiek zacznie nad tym zastanawiać, strach sprawi,
że nie będzie mógł nawet uciekać.
Łóżko!,
pomyślał Tomek, wejdę pod łóżko i tam zaczekam na rodziców. Jednak i pod
łóżkiem coś mogło się skryć, przyczajone, cierpliwe i nieskończenie straszne.
Nagle w całym
domu zgasło światło. Z telewizora znikł Hulk Niewyobrażalny. Tomek został sam.
Nikt ani nic nie mogło mu pomóc.
Stuk-stuk.
Ktoś zapukał palcami w szybę. Cicho i – w pewnym stopniu – żartobliwie. Tak,
jakby doskonale wiedział, że Tomek jest zupełnie sam i cieszył się, że chłopiec
jest tak bardzo przestraszony.
Stuk – stuk,
mówiło to stukanie, "wiem że tam jesteś. Więc lepiej otwórz, póki grzecznie
proszę, bo inaczej będę stał tu i stukał do sądnego dnia, gdy skończy się czas i zatrzymają się wszystkie zegary".
Tomek spojrzał
w okno, chociaż wcale nie miał na to ochoty. Bał się tego, co może za nim
ujrzeć, tam, na dworze, gdzie była ciemność i wiatr. I wtedy to zobaczył. Ponura postać w kapeluszu i czarnym płaszczu zaglądała do środka.
Nie będziemy
opisywać tutaj jak dokładnie wyglądała ta postać, ponieważ większość z Was nie mogłaby potem
zasnąć. Nie spalibyście długimi nocami, tygodniami, i z pewnością – nie doprowadziłoby
to do niczego dobrego. Być może nie zasnęlibyście nawet do końca życia. Wystarczy powiedzieć, że Tomek bardzo głośno wrzasnął. Krzycząc
zawołał swojego najlepszego przyjaciela, plastikowego Boba.
- Bob! Na
pomoc!
Bob Plastikowy
nie mógł jednak nic zdziałać. Był przecież tylko zwykłą zabawką.
W domu jednak znajdował się jeszcze ktoś inny.
Czarna
błyskawica przemknęła przez pokój i wystrzeliła w stronę okna. Pies Azor
zaniósł się głośnym ujadaniem. Wynoś się! Precz intruzie!
Ciemny kształt
zza okna zniknął błyskawicznie. Do uszu Tomka dobiegł trzask łamanych w
pośpiesznej ucieczce gałęzi. Tajemniczy człowiek zza okna – kimkolwiek był –
uciekł w popłochu.
Tomek podbiegł
do Azora i złapał go mocno za szyję. Czuł się bezpiecznie przy swoim obrońcy,
zapach sierści psa i wyczuwalne mocne bicie jego serca napełniały chłopca
spokojem.
Niebawem
powrócili rodzice. Tata naprawił bezpieczniki i w całym domu znów zrobiło się
jasno. Tomek opowiedział swoją przygodę. Tata wyszedł przed dom i długo nie
wracał. Kiedy w końcu się pojawił, powiedział wpatrując się za okno, a może gdzieś znacznie, znacznie dalej:
- Wszystko jedynie ci się wydawało. Nikogo tu nie było.
Nazajutrz
jednak Tomek poszedł do ogrodu. Azor mu towarzyszył. Chłopiec spostrzegł stratowane ciężkimi butami rabaty z
kwiatami. Zrozumiał, że tata nie
powiedział mu całej prawdy. Była to pierwsza w jego życiu lekcja dorosłości. Pochylił się nad psem i przytulił go mocno do
siebie.
- Dziękuję,
Azor – wyszeptał mu do ucha – teraz wiem, że nie Plastikowy Bob, ani nie Hulk
Niewyobrażalny są moimi najlepszymi przyjaciółmi, ale ty. Ponieważ ty jesteś
prawdziwy.