Zajęcia z etyki niewątpliwie są lekcjami, na których można porozmawiać na rozmaite tematy. Z pewnością niejeden obiektywny obserwator mógłby zawołać w pewnym momencie "do rzeczy!". Ja jednak nie zawsze od razu spieszę się do rzeczy. Program nauczania, który niewątpliwie należy realizować, jest dość "suchy". Ja w "celach" jakie założyłem sobie na ten rok wpisałem między innymi, że uczeń uczęszczający na zajęcia z etyki powinien życzliwie odnosić się do otoczenia. Otoczenie, to rzecz jasna nie tylko inni ludzie, lecz również świat przyrody. Skąd taka szeroka perspektywa? Czy jest ona potrzebna? Czy nie wystarczy wpoić uczniowi, aby był miły dla innych ludzi?
Moim zdaniem nie wystarczy. Najważniejszy jest fundament. Trzeba zrozumieć, kim w ogóle jesteśmy. My jako mieszkańcy Ziemi.
Dlatego też na ostatniej lekcji wywiązała się rozmowa na temat możliwości przeniesienia życia na inną planetę. Spora część uczniów uważa, co mnie zaskoczyło, że po zniszczeniu Ziemi, ludzkość może zasiedlić inne planety, dlatego nie trzeba aż tak bardzo przejmować się wojnami i zanieczyszczeniem środowiska. Zawsze można gdzieś czmychnąć.
Widać tutaj pewien wpływ filmów fantastycznych, na których ludzie po prostu wsiadają do statków kosmicznych i odlatują.
Aby nieco zweryfikować te przekonania wyjaśniłem uczniom, jak niezwykle trudnym zadaniem jest odnalezienie w kosmosie planety posiadającej warunki sprzyjające życiu. Opowiedziałem im również o prędkości światła, które potrzebuje milionów lat, aby dotrzeć w dalekie zakątki wszechświata. Podróż, która wydaje się tak łatwa, musiałaby trwać nie tylko całe pokolenia, ale nawet całe epoki. Nasi pasażerowie nie pamiętaliby już Ziemi i może nawet zapomnieliby dokąd i po co właściwie lecą. Na koniec przypomniałem, że odtworzenie ekosystemu w sztucznych warunkach graniczy z cudem, ponieważ powstawał on przez miliony lat. Przypomina to budowlę z kart - wystarczy wyciągnąć jedną, aby wszystkie inne się przewróciły. Każdy gatunek zwierzęcia i rośliny, a także wiele innych elementów - muszą ze sobą pozostawać w równowadze.
Żeby zilustrować tę prawdę przytoczyłem pewien eksperyment przeprowadzony w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Wybudowano gigantyczną szklarnię, w której zgromadzono wszystko (zwierzęta hodowlane, rośliny) co zdawałoby się - uczyni ten "mały świat" samowystarczalnym. Eksperyment przeprowadzono właśnie pod kątem sprawdzenia możliwości kolonizacji innych planet.
Okazało się, że niebawem rośliny zaczęły obumierać, a w szklarni kończył się tlen. Powód - szklany dach zatrzymujący promieniowanie UV potrzebne do orientacji przestrzennej zapylającym rośliny pszczołom oraz... zbyt niska szklarnia uniemożliwiająca odbycie tańca godowego przez samca kolibra.
Porównanie do domku z kart okazało się w tym przypadku bardzo trafne.
Pewien z uczniów postanowił jednak dorzucić i swoją cegiełkę wspominając o innych cywilizacjach, jakie mogą w kosmosie istnieć. No cóż - pomijając amerykańskie filmy fantastyczne - temat jest najzupełniej naukowy. Miliony planet, miliony słońc - czemu właściwie nie? Niektórzy uczniowie twierdzili nawet, że w przeszłości Ziemia została odwiedzona przez przedstawicieli innych cywilizacji.
Jest to z pewnością temat rozpalający wyobraźnię. Ale - niestety musiałem wylać na głowę uczniów kubeł zimnej wody. Nie ma ani jednego przekonującego dowodu, że jakakolwiek obca cywilizacja kiedykolwiek nas odwiedziła. Gdyby bowiem tak się stało - mogliby oni pozostawić dowód nie pozostawiający wątpliwości. Takim dowodem byłby stop aluminium z ołowiem. Gdybyśmy znaleźli na przykład przedmiot wykonany ze stopu aluminium z ołowiem w jednej z piramid - mielibyśmy pewność, że został on wykonany poza Ziemią. W ziemskich warunkach bowiem wykonanie takiego stopu jest niemożliwe - aluminium jako lżejsze wypłynie na powierzchnię.
Na tym skończyły się nasze dygresje :-)
Niemniej uważam, że warto czasem "odbić nieco od tematu" i uraczyć uczniów paroma ciekawostkami.. niech nie myślą, że powinni segregować śmieci tylko dlatego, że tak mówi pan/pani wychowawczyni.