poniedziałek, 1 października 2012

Cała prawda o niegrzecznych uczniach

Już chyba kiedyś wspominałem, kto jest w polskiej szkole najsłabszym ogniwem w łańcuchu pokarmowym. Otóż - jest nim nauczyciel. Niestety, jest to pewnego rodzaju tajemnica Poliszynela, wszyscy od dawna o tym wiedzą, lecz nikt nic nie robi by to zmienić. 

Szkoły stają się korporacjami i taką strukturę powoli przyjmują. Gdzieś tam, w niedostępnych gmachach ministerialnych siedzą "genialni" teoretycy, planiści - czyli Szef. Na froncie, przy maszynach zasuwają Wyrobnicy. Uczniowie to Klienci.


W dobie niżu demograficznego liczba dzieci uczęszczających do szkoły stała się kwestią być albo nie być. Wiele jest placówek, które zostały po prostu zamknięte, ponieważ uczęszczało do nich zbyt mało uczniów. Można ich spróbować zachęcać - organizować koła zainteresowań, uatrakcyjniać naukę - lecz jest to kosztowne.

Znacznie lepiej wprowadzić strategię supermarketu i grzecznego sprzedawcy. Nauczyciel jako usłużny sprzedawca wiedzy. Odźwierny i kamerdyner, kłaniający się w pas szkolnej dziatwie. 

Efekty tego stanu rzeczy mamy w gimnazjach, gdzie bandy chamów (mocne słowo, ale nie wulgarne, ma swoje stałe miejsce w polszczyźnie) - terroryzują szkołę. Moja przyjaciółka, nauczycielka angielskiego w gimnazjum dowiedziała się na przykład, że jest ku..ą. Po prostu niektórzy uczniowie tak ją tytułują.
 Nauczyciel, muszący działać w duchu głębokiego humanizmu jest niestety czasem bezradny wobec półkrwi kryminalistów. Wprowadziliśmy pewne standardy - i bardzo dobrze. Nie można nikogo obrażać, zbyt surowo karać - słusznie.

Lecz nie ma nic w zamian. W amerykańskich szkołach, uczeń niegrzeczny zostaje po godzinach i pracuje za karę. Istnieje pewien REALNY system kar i nagród. Musi on istnieć, ponieważ nie na każdego działa zwrócenie uwagi czy pogrożenie palcem.

Największy problem tkwi jednak w braku solidarności między samymi uczącymi (choć na szczęście nie zawsze tak jest!). Nauczyciele, którzy AKURAT mają spokojną grupę nie chcą wychodzić przed szereg. Wolą trzymać się politycznej poprawności, która nakazuje twierdzić, że niegrzeczny uczeń zawsze jest "wytworem" nauczyciela. Bo... może nauczyciel nie jest dość ciekawy. A może nie ma podejścia. A w ogóle to  wszyscy ludzie z natury są dobrzy. I tym podobne bzdury. Wiadomo jednak, że wielu ludzi chętnie łyknie taki kit.

Do czego zmierzam. Większość uczniów to wspaniali ludzie. Mądrzy, grzeczni, zdyscyplinowani. Lecz zdarzają  się też osobniki wysoce aspołeczne. I tu wina nie jest już po stronie uczącego. Z myślą o nich, powinno się wprowadzić sensowny system kar i nagród, którego obecnie bardzo brakuje. Gorzkie to słowa do przełknięcia, lecz prawdziwe. Każdy kto interesuje się psychologią wie, że w człowieku drzemią różne instynkty. Któż z nas w dzieciństwie nie szarpał kota za ogon? Ano właśnie. 

Obecnie toczy się proces gimnazjalistów oskarżonych o znieważenie nauczycielki, która przecież jest funkcjonariuszem publicznym. Mam nadzieję, że wyrok będzie surowy. Może wreszcie zacznie się jakaś dyskusja i w polskiej szkole coś się w tej kwestii zmieni?