wtorek, 17 grudnia 2013

Kim powinien być nauczyciel etyki, czyli kwestia czaszek

To wbrew pozorom bardzo trudne i kontrowersyjne pytanie. Kim w zasadzie ma być osoba ucząca etyki?  Zadałem je sobie gdy dowiedziałem się o czaszkach. Pewien zbulwersowany nauczyciel przyszedł do mnie z informacją, iż uczeń uczęszczający na zajęcia z etyki rysuje na kartkach papieru czaszki. 
W pierwszej chwili nie mogłem zrozumieć o co chodzi. Potem domyśliłem się - jeśli uczeń uczęszcza na lekcje etyki - staram się odtworzyć ten tok rozumowania - i rysuje czaszkę, to niechybnie musi być na tych zajęciach coś, co zainspirowało go do tego niecnego czynu. Musi istnieć jakiś tajemniczy związek pomiędzy etyką a czaszką... a może chodzi o okładkę "Szkarłatnego blasku"??? Tego się nie dowiedziałem.
Nie ma większego znaczenia, że czaszkę lub coś równie mrożącego krew w żyłach może narysować uczeń NIE uczęszczający na lekcje etyki i podejrzewam, że takie przypadki zna historia. 
Nie jest ważne, że inne osoby chodzące na etykę nie rysują czaszek. 
Nie ma również znaczenia, że do narysowania czaszki mogło zainspirować go cokolwiek innego - na przykład tabliczka na skrzynce z bezpiecznikami. Lub fotografia w podręczniku do plastyki przedstawiająca średniowieczną płaskorzeźbę. Nie ma również znaczenia, że czaszka pojawia się w bardzo wielu kontekstach i miejscach. Czaszka i etyka to połączenie wysoce podejrzane.

Wynika jednak w tym momencie ciekawe pytanie. Załóżmy, że uczeń uczęszczający na lekcje etyki zamiast rysować czaszkę rzeczywiście zrobił coś złego. Na przykład ukradł cukierka ze sklepiku. Jest to możliwe, ponieważ każdemu z nas zdarza się od czasu do czasu zrobić coś złego. Tak, tak, mnie również. Czy nauczyciel etyki odpowiada za postępowanie ucznia? 

Moim zdaniem nie. Po pierwsze, nawet najlepszy nauczyciel może zostać zdradzony - co też widać na przykładzie ewangelicznej opowieści o Judaszu. Można świecić przykładem, wlewać w umysły najpiękniejsze idee - i co? Ano właśnie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie posłucha, kto wie lepiej. 

Przywykliśmy, że każdy kto zabiera głos w sprawie moralności musi narzucać innym swoje zdanie. Musi (teoretycznie) sam być chodzącym "ideałem", i wtłaczać innym do głowy mądrości nie znoszącym sprzeciwu tonem. Według mnie taki model etyka - kaznodziei ma się nijak do rzeczywistości. Nauczyciel etyki również jest zwykłym człowiekiem i jako taki może popełniać błędy. On również staje przed życiowymi decyzjami, musi wybierać, i nie zawsze ma gotowe rozwiązanie w rękawie. Przyznać się do tego-to znacznie bardziej szczera postawa, niż przybierać pozę "nieomylnego źródła prawd moralnych". 

Zadaniem nauczyciela etyki jest przedstawić uczniowi różne możliwości, lojalnie ostrzegając go przed konsekwencjami wyborów. Nauczyciel może również omówić różne światopoglądy i zdania na dany temat.  Każdy jednak ostatecznie wybiera swoją własną drogę... Poza tym dobrze pamiętam, że gdy byliśmy mali - rysowaliśmy rzeczy znacznie "gorsze" niż czaszki. 

1 komentarz:

  1. Ciekawe, czy ten sam uczeń nie uczęszcza przypadkiem na zajęcia z biologii? Może poznają właśnie układ kostny?

    OdpowiedzUsuń