czwartek, 14 marca 2013

Jak się teraz rekrutuje

Mam takiego znajomego, który szuka pracy. Nie ma w tym nic dziwnego, bo teraz pełno jest Polaków bez pracy. No bo ile można tych kas w tej Biedronce otworzyć? A i ochroniarz starczy tylko jeden. 

Ale jak to mówią ortodoksi i klasycy - dla chcącego nic trudnego i jak ktoś chce to robotę znajdzie, a jak nie robi to znaczy, że mu się nie chce. Tutaj pozwolę sobie zacytować pewnego Pana robotnika z którym wdałem się w dyskusję: "Jak mówią, że nie ma pracy, jak jest. Bo przecież te wszystkie kratki ściekowe na tych drogach są pozatykane i trzeba by je było poodtykać". 

Mój znajomy, uwiedziony tą prostą logiką szuka intensywnie pracy. Przegląda ogłoszenia i odpowiada na nie. Tfu! Aplikuje. 

Facet jest modelowym przykładem bezrobotnego. Absolwent studiów humanistycznych, dwa kierunki - historia, socjologia. Mądry gość, można z nim ciekawie pogadać, ma łeb na karku. Ale to są rzeczy bez znaczenia. 

Niedawno pojawiło się ogłoszenie, że sieć sprzedająca książki potrzebuje Konsultanta - Menagera. Facet się ucieszył, że to coś dla niego, bo lubi czytać i na książkach się zna. Pojechał na to spotkanie rekrutacyjne. Kandydatów pełno, totalny spęd. 

Podobno jak jakiś facet do ubikacji poszedł to go krzesłem przyblokowali, żeby nie mógł wyjść. Zawsze to jednego mniej.

Spotkanie rekrutacyjne prowadziły trzy panie psycholożki. I uwaga - "proces rekrutacji składa się z kilku etapów". Na pierwszym etapie każdy musiał opowiedzieć coś o sobie. Jakie ma pasje, hobby, marzenia - i inne pierdoły. Tik-tak. Czas płynie. Panie psycholożki zacierają pod stołem ręce, kasa leci. 

Potem gry i zabawy. Zagadki. Skecze. Scenki. "Wyobraź sobie że jesteś kosmonautą. Lądujesz właśnie awaryjnie na planecie Mars. Co zabierzesz ze sobą?". Zabawa na całego.

Najdziwniejsze, że ludzie to łykają. Nikt nie pyta o wymiar etatu, o umowę, o płacę, wszyscy radośnie robią lokomotywę i biegają w kółeczku. W końcu znajomy nie wytrzymał i zapytał ile się w tej robocie zarabia. 

Podobno panie psycholożki były wściekłe. I rozczarowane. Takie banalne pytanie! Tutaj zabawa wre, ciuchcia robi uuu-uuu, a facet się o pieniądze pyta? O umowę? 

Okazało się, że takie informacje uzyskuje kandydat, który przeszedł wszystkie etapy rekrutacji. Wtajemniczony. Nie muszę chyba pisać, że znajomy wyczuł ściemę bijącą od Pań psycholożek i wyszedł stamtąd. Skądinąd dowiedział się, że płacą ludziom po 700zł. Nie wiem jak to robią, bo niby płaca minimalna i w ogóle... ale mają widać jakiś swój trick. 

Jak ktoś przejdzie te wszystkie etapy, to już pewnie jest tak z siebie dumny, że został tym Menagerem, że już nawet o pieniądze i umowę nie spyta. Sprytne nie? Psychologiczne.