Komentarz, który ukazał się właśnie pod moim ostatnim wpisem jest na tyle wart uwagi, że postanowiłem przytoczyć go w nowym poście.
Ioreta31 sierpnia 2013 08:15
"Rozumiem
ironię wpisu, ale niestety nasze ministerstwo tej ironii nie łapie i
obawiam się, że wszystko idzie w tym kierunku. Klasy są przepełnione -
po 30-40 osób, a nauczyciele są zwalniani. A przecież można by
wykorzystać okres niżu demograficznego i zrobić klasy nawet 10-osobowe,
gdzie każdy nauczyciel mógłby poświęcić odpowiednią ilość czasu uczniom.
Niestety tendencja ta - czyli "przenośmy naukę do internetu" - utrzymuje się również na jednym z polskich uniwersytetów. Powstał pomysł, aby jak najwięcej zajęć odbywało się w trybie e-learning, a student do Alma Mater przychodziłby tylko na egzamin. Paranoja!"
Niestety tendencja ta - czyli "przenośmy naukę do internetu" - utrzymuje się również na jednym z polskich uniwersytetów. Powstał pomysł, aby jak najwięcej zajęć odbywało się w trybie e-learning, a student do Alma Mater przychodziłby tylko na egzamin. Paranoja!"
Całkowicie zgadzam się z Autorką i - przyznam szczerze - nie podejrzewałem, że idiotyzm może osiągać aż takie rozmiary. A może to coś jeszcze gorszego? Z natury odczuwam lekką słabość do teorii spiskowych, więc zastanawiam się, czy w tym działaniu nie ma jakiejś celowości.
Przecież wiadomo, że oświatę trzeba utrzymywać w każdym normalnym kraju. Jeśli nie będzie wykładów, lekcji (lub drastycznie spadnie ich liczba ograniczając się do nagrań wybranego mentora na platformie e-learningowej), to pracę stracą nie tylko nauczyciele, lecz również pracownicy uczelni... W jaki sposób wyobrażają sobie egzaminy ci pomysłodawcy? Profesor poprosi o zwolnienie z kasy w Biedronce i pojedzie robić egzamin w sesji? Ucieknie za granicę? A może właśnie o to chodzi, żeby się tych wszystkich nauczycieli i profesorów z Polski pozbyć...