wtorek, 30 sierpnia 2011

Niewiedza rodzi lęk

Gorąco zachęcam innych nauczycieli etyki do publikowania swoich pomysłów na lekcje, scenariuszy, przemyśleń w Internecie. Internet to potężne narzędzie, nie bez przyczyny obawiają się go wszyscy dyktatorzy ;-)

Scenariusze można publikować na stronach poświęconych tematyce etyki w szkole, ale również na blogach takich jak ten.

Ze względu na niewielką ilość dobrych podręczników do etyki i filozofii, każdy pomysł jest na wagę złota.

Poza tym, głównym orężem przeciwników etyki w szkołach jest niewiedza. Uczniowie, a także rodzice czasem obawiają się nowego przedmiotu. Jednak etyka, jako dziedzina filozofii ma co najmniej dwa i pół tysiąca lat i przez ten czas nie doprowadziła jeszcze do żadnej katastrofy ;-) Nie ma więc czego się obawiać.

Dzięki scenariuszom i blogom rodzice zyskają lepsze wyobrażenie na temat tego, czego uczy się na lekcjach etyki. Lekcje etyki nie bedą już tak hermetyczne. Osobiście zamierzam niebawem opublikować prace uczniów. Dzieci będą starały się wytłumaczyć, o co chodzi w etyce.

Jeśli masz dobry pomysł na lekcję etyki, lub chciałbyś napisać coś w tej sprawie, a nie masz ochoty zakładać własnego bloga, prześlij tekst do mnie. Chętnie go opublikuję, oczywiście z podaniem źródła, imienia i nazwiska (chyba, że wolisz pozostać anonimowy).


poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Co to jest etyka zawodowa?

 Na pewno byłoby lepiej, gdyby lekarze, urzędnicy, policjanci, strażacy, architekci, trenerzy, politycy oraz najzwyklejsi pracownicy nie myśleli o swojej pracy jedynie jako o źródle dochodu.
Oczywiście, dochód to rzecz fundamentalna. Nikt nie chce pracować przecież za pieniądze, które nie umożliwiają mu godnego życia. Jednak postrzeganie pracy tylko i wyłącznie w kategoriach zysku i dochodu musi rodzić patologię.

Na pewno, z własnego doświadczenia znamy ludzi, którzy nieustannie kalkulują, co im się opłaca a co nie. I są z tego dumni, bowiem „świadczy to” o ich zdrowym rozsądku.
 Na cóż więc jałowe filozofowanie? Po co, dziwaczny przedmiot o nazwie „etyka”, przez wielu błędnie rozumiany (tak, to nie żarty) jako nauka etykiety?

 Problem pojawi się dopiero w sytuacji, kiedy to my będziemy czegoś potrzebowali.
Nagle okaże się, że urzędnik załatwi naszą sprawę na szarym końcu, ponieważ bardziej opłaci mu się taka właśnie kolejność. Policjant będzie wolał w pierwszej kolejności ściągnąć mandat od przechodzącej na czerwonym świetle studentki niż ścigać groźnego bandytę. To się bardziej opłaca.
 Trener będzie wolał przyjąć łapówkę, niż dobrze przygotowywać piłkarzy. Tu także argument „opłacalności” wydaje się całkiem na miejscu. Lekarz- wiadomo, nie trzeba nikomu tłumaczyć – pobiegnie tam, gdzie płacą więcej, a nie tam, gdzie wołają o pomoc.

 Właśnie o to chodzi w etyce zawodowej. Każdy zawód ma swój kodeks, zasady, których powinno się przestrzegać. Zysk schodzi na drugi plan, szczególnie w okolicznościach, które wymagają poświęcenia. Etyka zawodowa jest ważna szczególnie tam, gdzie sprawuje się użyteczne publicznie funkcje, gdzie, mówiąc prosto „na człowieka trzeba liczyć”.

 Dobrym przykładem na zilustrowanie sprawy są zagadki kryminalne. Oprócz tych najbardziej nagłośnionych, o których z mediów wie cała Polska, są też historie, które rozgrywały się w zaściankach, na zapadłych wioskach. Często są to mrożące krew w żyłach zbrodnie. Zdarza się również, że w te zdarzenia zaplątane są osoby z miejscowego półświatka, biznesmeni, a nawet politycy. Czasem jednak – nic nie wskazuje na to, aby tak było. Mimo to, często czynności śledcze są wykonywane bardzo pobieżnie, niedokładnie.

 Czy ktokolwiek będzie szukał morderców prostej dziewczyny? Nie, bardziej „opłaca się” znaleźć winnego w sprawie nagłośnionej przez media. Tu awans i podwyżka są bardziej realne.
 No właśnie, a co z etyką zawodową? Na pewno nakazuje ona, żeby w takich okolicznościach dać z siebie nieco więcej niż wymaga zysk czy obowiązek. Wykazać się inwencją, rozmawiać z ludźmi, pojechać na miejsce, rozejrzeć się po godzinach pracy.

 Etyka zawodowa jest sprawą bardzo ważną, szczególnie w przypadku zawodów społecznie użytecznych.

 Czy jednak, takie podejście nie trąci zbytnim idealizmem? Czy nie są to wywody człowieka oderwanego od praktycznej rzeczywistości?
 Jeden z uczniów stwierdził: „to nie ma sensu, przecież ludzie i tak pozostaną tacy, jacy są. Świata nie da się zmienić”.

 A jednak, niewolnictwo w USA zniesiono. Także kobiety zyskały sobie dostęp do wyższego wykształcenia. Dziś, w Europie nie ma już pańszczyzny. Znęcanie się nad zwierzętami jest uważane za przejaw barbarzyństwa i karane...przykłady można by długo wymieniać... a więc czy rzeczywiście nie ma postępu? Czy świata nie da się zmieniać?


 Jest to jednak bardzo ogólna, choć prawdziwa refleksja. Wracając do sedna, o etyce zawodowej warto rozmawiać na wszystkich poziomach edukacji, od podstawówki (Jaki będę, kiedy zostanę...) aż do szkoły średniej. Dzięki temu można wychować zawodowców z prawdziwego zdarzenia.

Ale czy wszystkim na tym zależy? To już zupełnie inny temat.



 

niedziela, 21 sierpnia 2011

Co robić, a czego nie robić?

Poniżej umieszczam krótki fragmencik "Medytacji o życiu godziwym" T. Kotarbińskiego. Tekst można z powodzeniem wykorzystać na lekcji etyki w szkole  średniej lub nawet gimnazjum.

 Całość książki polecam oczywiście gorąco.

 Przytoczony fragment w niezwykle przystępny, a zarazem trafny sposób odpowiada na pytanie, które niezmiernie często usłyszeć można w klasie szkolnej. Ba, nie tylko w klasie, również w pokoju nauczycielskim. "A co to właściwie jest ta etyka? Czego tam się uczy?"
 No właśnie - uczy się tam dokładnie tego, co robić a czego nie robić:



"Co robić a czego nie robić? W tych prostych słowach można wypowiedzieć bez uczonych wyrażeń główne zagadnienia etyki, czyli mądrości życiowej. A gdy się je wypowiedziało budzi to chęć udzielenia – sobie i innym – rozumnej na nie odpowiedzi.
Z pozoru nic łatwiejszego. W każdej dziedzinie są specjaliści, znawcy, fachowcy, wystarczy więc korzystać z ich wiedzy i umiejętności.
Ale nasze pytania mają sens szerszy, dotyczą ogółu działań możliwych, idzie w nich o to, co robić a czego nie robić w życiu w ogóle.
W takiej sytuacji trzeba się zwrócić o pouczenie do myślicieli zwanych filozofami. I zaraz się okazuje, że nie wszyscy oni są zgodni co do udzielanych odpowiedzi.
Są pośród filozofów hedoniści, orientujący się według tego, co przyjemne. Są utylitaryści, kierujący się zasadą pożytku. Są też rygoryści, których niepokoi głównie to, jak się trzeba zachować, żeby być w porządku z własnym sumieniem i zasłużyć sobie na szacunek a nie na pogardę.
Mogłoby się zdawać, że od filozofów nie usłyszymy żadnej zgodnej odpowiedzi. Nie jest jednak tak źle. W pewnych sprawach filozofowie są jednomyślni.

            Przede wszystkim co nam mówią o szczęściu? Nikt, prócz jawnych fantastów nie podejmuje się dawać innym niezawodnych recept na szczęście. Mędrcy jednak udzielają kilku dobrych rad. Zalecają na przykład umiar w pragnieniach i zapędach, potępiają zachłanność i zapalczywość. Doradzają też trzymanie się dróg okólnych do własnego szczęścia: nie uganiać się za przyjemnościami, rozkoszami, satysfakcjami wprost i bezpośrednio, lecz pośrednio, dążąc do innych celów. Szczęśliwy jest ten, kto ukochał coś, co nie jest nim samym, przejął się cudzą potrzebą, zachwycił jakimś przedsięwzięciem. Może on znaleźć radość jako owoc czynnego uczestnictwa w takiej sprawie.
            Ale bez pracy nie ma kołaczy, głosi powiedzonko ludowe, i słusznie. Więc mądrość praktyczna od wieków nie ustaje w nawoływaniu do dzielności. Bądź czynny, woła, kuj żelazo póki gorące, krzątaj się żwawo, bo jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Gdyby przetłumaczyć te wszystkie zalecenia na język bardziej ścisły – otrzymamy zbiór zaleceń dobrej roboty.
Te zaś sprowadzają się do trzech naczelnych: dobierać trafne środki do celów, działać energicznie, to znaczy wydatkować cały niezbędny dla sprawy wysiłek, i działać gospodarnie, zużywając do realizacji zamierzeń tyle tylko środków, ile ich faktycznie potrzeba.
            To wszystko jednak nie wystarcza do skompletowania dobrych wskazań. Słychać często sąd krytyczny w stosunku do tych, którzy zachwalają kult sprawności. Przecież sprawność to tylko zaleta techniczna. A co jeśli ktoś po mistrzowsku działa dla celu godnego potępienia? Czy i wtedy sprawność będzie zasługiwała na uznanie?
            Powstają nieraz bardzo głębokie różnice zdań co do tego, jak trzeba w danej sprawie dobrze postąpić, aby postąpić sprawiedliwie. Nie mylimy się chyba jednak, jeśli powiemy, że nauki badaczy moralności budują wzorzec człowieka na którym można polegać, wierząc, że się nie ulęknie, że dotrzyma placu, że nie poskąpi sił, kiedy będzie tego wymagała sytuacja, głos przyjaźni czy wspólne zobowiązanie.

Jeśli zaś chodzi o to, kogo się potępia, a kogo moralnie szanuje – serce było sędzią. Że prawość, odwaga, dobre serce godne są szacunku, a oszukaństwo, znęcanie się na słabszym – godne pogardy, to jest oczywiste, tak samo jak sól jest słona a cukier słodki. I nie potrzeba tu żadnych uzasadnień pozaludzkich, aby ująć w słowach i utwierdzać w umysłach najważniejszą treść etyki racjonalnej, wspólnego dorobku filozofów i prostych ludzi".
  Źródło: T. Kotarbiński, „Medytacje o życiu godziwym”, tekst sparafrazowany przeze mnie.





Pytania pomocnicze:

W jaki sposób autor tekstu (Kotarbiński) rozumie etykę?
Jak sądzisz, co może mieć na myśli autor mówiąc o „uzasadnieniach pozaludzkich”?