czwartek, 22 września 2011

Koło filozoficzne – szkoła podstawowa, gimnazjum – filozofia średniowieczna


      Z pewnością zrozumienie filozofii średniowiecznej będzie stanowić np. dla ucznia szkoły podstawowej spore wyzwanie. Nie należy łudzić się, że będzie on pojmował subtelne rozróżnienia kategorii Arystotelesa, czy zawiłości sporu o uniwersalia.
      Nie znaczy to, że próba przedstawienia chociażby w zarysie filozofii średniowiecznej w „podstawówce” jest z góry skazana na niepowodzenie.
      Spotkanie proponuję rozpocząć od prezentacji sztuki średniowiecznej. Będzie to dobry punkt wyjścia, bo przecież sztuka często odzwierciedla ducha epoki.
      Niech uczniowie przyjrzą się średniowiecznym freskom, gotyckim katedrom, obrazom przedstawiającym wyobrażenia kosmosu...
      W przypadku dzieci starszych można również zaprezentować wizje Piekła, Sądu Ostatecznego lub motyw Tańca Śmierci (teoretycznie podobne obrazy mogą być źródłem niepokoju u najmłodszych, więc ostrożnie z tym, ale sądzę, że w przypadku starszych uczniów można taką prezentację poprowadzić).
     Na podstawie tych wszystkich obrazów wyłoni nam się pewien bardzo ogólny obraz, który należy omówić.
            Teocentryzm – Bóg w centrum zainteresowania
            Asceza –umartwienie ciała
            Zwrócenie szczególnej uwagi na problemy duszy i zbawienia (Augustyn)
        Zmniejszone zainteresowanie fizycznością (zniekształcone postacie na freskach, dziwna dla nas perspektywa), doczesnością, wiedzą na temat świata. (Można wspomnieć, że ten nurt ulegał powolnej zmianie wraz ze św. Tomaszem z Akwinu).
            Danse Macabre – Taniec śmierci symbolizujący jej nieuniknioność i powszechność.
         Carpe Diem – „Chwytaj dzień” ale raczej nie w znaczeniu współczesnym, czyli „baw się”, lecz w znaczeniu „postępuj dobrze, pracuj, módl się, bo nie znasz dnia ani godziny”.
            Pismo Święte i Arystoteles -  jako główne źródła wiedzy o świecie.

            Następnie proponuję omówić najbardziej znane, ówczesne dowody na istnienie Boga wraz z argumentami krytycznymi (jako ciekawostkę).
           
            Dowód ontologiczny (św. Anzelm) 

Rzecz, która jest jedynie w umyśle byłaby mniej doskonała niż ta, która jest w rzeczywistości. Bóg jest z definicji istotą najdoskonalszą, musi zatem  posiadać cechę istnienia w rzeczywistości, a zatem istnieje. Istnienie daje się dowieść już z samej definicji.

            „Drogi do Boga” św. Tomasza z Akwinu 

            Z przyczyny. Skoro każde zdarzenie musi mieć swoją przyczynę, to musi istnieć przyczyna wszystkich przyczyn. Tą przyczyną jest Bóg.
            Z ruchu. Wszystko co się porusza musiało zostać poruszone przez coś innego. Zatem musi istnieć Pierwszy Poruszyciel.(Młodsi uczniowie mogą nie rozumieć słów takich jak "skutek" i "przyczyna". Może użyć małych piłeczek i zaprezentować, jak uderzają w siebie nawzajem? Piłeczki są do kupienia w każdym sklepie z zabawkami).
            Z hierarchii. Wszystko co istnieje podlega pewnej hierarchii doskonałości. Człowiek jest doskonalszy niż pies, pies jest doskonalszy niż kamień. Zatem, na samej górze tej hierarchii musi istnieć istota najdoskonalsza, czyli Bóg.
            Z przygodności i konieczności. Jeśli w świecie istnieją byty przygodne (przemijające), musi istnieć byt konieczny. (Można tu nawiązać do poprzedniego spotkania, kiedy pojawiło się przecież właśnie pytanie "skąd się biorą rzeczy").
            Z rozumności. Celowe działanie dowodzi rozumności. Ład i porządek w działaniu świata świadczą o istnieniu Boga.(Na niektórych średniowiecznych ilustracjach znajdziemy obrazy przedstawiające aniołów poruszających gwiazdami, ciał niebieskich, które poruszają się po wyznaczonych torach, warto je pokazać, zobrazować ten "ład i porządek".

            Kto chce poznać argumenty krytyczne musi przyjść na kółko.
           
W czasie dyskusji z uczniami starszymi, najmłodsi mogą starać się odwzorować w jakiś sposób styl średniowiecznej sztuki, tworząc własny fresk farbami lub lepić z plasteliny gotycką budowlę ;-) (Jednocześnie przysłuchując się rozmowie).

wtorek, 20 września 2011

Opowiadanie o rasizmie na lekcję etyki

Ania i Dominika – doskonały tekst z Elisaberh Reuter, Judith und Lisa, Monachium1988, lekko przerobiony przeze mnie.  



 
Ania i Dominika były najlepszymi przyjaciółkami, jakie tylko można sobie wyobrazić. Mieszkały blisko siebie, bawiły się razem, nieraz były smutne, a nawet czasami się kłóciły. Ale zawsze szybko się pogodziły, bo bardzo się lubiły. Ania i Dominika chodziły razem do szkoły i siedziały w jednej ławce.
Pewnego dnia na ścianie klasy powieszono duże zdjęcie mężczyzny z wąsem, którego teraz często widziano. Tata na pytania Ani wyjaśnił, że ten człowiek jest jak niedobry cesarz. Teraz dorośli i dzieci nie mówiły już na powitanie „Dzień dobry” lecz „Heil Hitler”.

W szkole uczy się czytać, pisać, liczyć, muzyki i wiele innych rzeczy. Ania i Dominika uczyły się teraz, że byli dobrzy ludzie, którzy prawie zawsze byli blondynami, silnymi, wierzącymi w Boga i byli Niemcami. Źli ludzie, wyjaśniała nauczycielka, mieli przeważnie ciemne włosy, zakrzywione nosy i fałszywe spojrzenia. To byli Żydzi. I nauczycielka powiedziała: „Żyd jest wielkim niebezpieczeństwem dla niemieckiego narodu, dlatego wszyscy musimy walczyć z nimi, gdzie tylko ich spotkamy”
Ania zamilkła. Tata powiedział niedawno do mamy: „Jesteśmy, co prawda Żydami, ale oni na pewno nie zrobią nam nic złego”. Oni to byli mężczyźni w czarnych wysokich butach i brunatnych koszulach oraz mężczyzna z wąsem. Ania chwyciła się za swoje czarne loki i patrzyła zdziwiona i przestraszona na nauczycielkę.
Często mężczyźni w czarnych butach maszerowali ulicami. Każdy powinien się dowiedzieć, że mężczyzna z wąsem jest wielkim wodzem ludzkości! Ludzie stali wzdłuż ulic, machali i krzyczeli „Heil Hitler”. Ania chętnie miałaby taką samą chorągiewkę, jak inne dzieci, ale rodzice jej tego zabronili. Jakiś starszy pan pochylił się z uśmiechem nad Anią i dał jej chorągiewkę ze swastyką.

Dzieci uczyły się, że niektóre książki są niedobre. Najczęściej pisali je Żydzi. Żeby dusze dzieci nie zostały zatrute, spalono wszystkie takie książki. Nie było już też niedobrych obrazów namalowanych przez Żydów, gdyż tacy artyści nie mogli już więcej malować. Wszystkie dzieci, także Ania i Dominika powinny sprawdzić, czy w ich domach nie wiszą na ścianach takie obrazy i powiedzieć o tym pani nauczycielce. Każde dziecko w klasie poczuło się teraz silne. Fajnie było mieć kogoś wszystkiemu winnego. Może to Żydzi byli też winni, że w szkolnych tornistrach nie było już słodyczy, że ojciec nie miał pracy albo że mieszkanie było za ciasne. Na pewno wszystkim będzie lepiej, kiedy nie będzie Żydów.
Nie ma się co dziwić, że Ania teraz bardzo niechętnie chodziła do szkoły. 
Przyjaźń między Anią i Dominiką była teraz nieustannie wystawiana na próby.
„Przesiądź się do tyłu” – powiedziała nauczycielka i teraz Ania musiała siedzieć sama w ostatniej ławce. Pozostałe dzieci patrzyły na nią z ciekawością i poza Dominiką nikt się do niej nie odzywał. Na przerwach dzieci skakały wokół Ani i krzyczały „Żydówka, Żydówka”. Wtedy Dominika biegła do Ani i rozpościerała ramiona w jej obronie - żeby dzieci się uspokoiły.
Ania nie mogła już chodzić z Dominiką na basen i plac zabaw. W wielu miejscach wisiał napis „Żydom wstęp wzbroniony!”. Pewnego dnia na aptece, należącej do rodziców Ani powieszono plakat „Niemcy, brońcie się, nie kupujcie nic u Żydów”. Dominika nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć, gdyż bardzo lubiła Anię, a także jej rodzice przyjaźnie odnosili się do niej. Dominika nie mogła się dopatrzyć żadnej różnicy między sobą i żydowską dziewczynką, taką jak Ania. 

Pytania:

- Dlaczego Ania i Dominika były najlepszymi przyjaciółkami?
- Czym różniły się obie dziewczynki?
- Jak nauczycielka odróżniała dobrych ludzi od złych?
- Co miała na myśli nauczycielka mówiąc „Żydzi mają fałszywe spojrzenia”?
- Dlaczego Ania zdziwiona patrzyła na nauczycielkę?
- Dlaczego Ania chciała także mieć chorągiewkę ze swastyką?
- Co było rzekomo złego w książkach  napisanych i lub obrazach  namalowanych przez Żydów?
- Dlaczego Ania musiała sama siedzieć w ostatniej ławce?
- Jaka różnica miedzy Anią i Dominiką nagle stała się najważniejsza?
- Czym się różnisz od swojego najlepszego przyjaciela w klasie?





Dalszy ciąg....

„Nie baw się tak często z Anią – powiedziała do Dominiki zaniepokojona mama – to nie musi być akurat ta koleżanka”
Od tej chwili także mama Dominiki nie chodziła do apteki rodziców Ani, ale jeździła wiele ulic dalej do innej apteki. Ania i Dominika musiały wymyślić tajne znaki, kiedy chciały się odwiedzić. Machały sobie ręką z okien. Trzykrotne machnięcie oznaczało „Idę się bawić”, a trzykrotne pokazanie zaciśniętej pięści oznaczało „Teraz lepiej nie przychodź, moi rodzice są w domu”
„Nie rozmawiaj więcej z Anią – zaklinała Dominikę mama – bo będziemy mieć kłopoty”
Dominika nie rozumiała, czego się boi jej mama.  „Lepiej tyle nie pytaj, jeszcze tego nie zrozumiesz – mówili rodzice – w tych czasach trzeba być bardzo ostrożnym”.
Pewnego popołudnia Dominika dała znak Ani, że mogą się razem pobawić. Najchętniej bawiły się teraz w trzech niedźwiadków  w lesie. Każda miała jednego niedźwiadka; Dominika Puchatka, a Ania Pyszczka. Trzeci, najmniejszy, o nazwie Kłębuszek był ich wspólny. Najchętniej obie miałyby najmniejszego niedźwiadka.
Dzisiaj był wyjątkowy dzień. Dominika nagle poczuła się inna, niż Ania. „Od teraz to ja będę zawsze mieć Kłębuszka” – zadecydowała Dominika. Kiedy Ania nie chciała się zgodzić, Dominika powiedziała nagle z wyższością: „Ty przecież jesteś tylko żydowską dziewczynką!”
Nagle zrobiło się całkiem cicho. Ania rzuciła małego niedźwiadka na podłogę i wstała. Chwyciła swojego Puchatka i ile sił w nogach zbiegła w dół po schodach. Dominika została sama w domu. Wzburzona narzekała na Anię i ze złością cisnęła swojego niedźwiadka do kąta. Ania następnego dnia nie przyszła do szkoły. Także w kolejne dni jej nie było. Nikt w klasie o niej nie mówił.
Dominice bardzo szybko zrobiło się przykro z powodu kłótni o niedźwiadki. Jednak w oknie naprzeciwko nie było widać Ani, a rodzice nie pozwolili jej iść do jej domu.
Była noc. Dominika spała głęboko z misiem Kłębuszkiem w ramionach. Nie słyszała warkotu silników i stukotu butów o bruk, nawoływań i krzyków, odgłosów tłuczonego szkła.
Rano Dominika stanęła w oknie i spojrzała w stronę domu Ani. Apteka była całkowicie zdemolowana. Szyby okien rozbite, a w środku widać było powywracane szafki, rozbite butle, rozrzucone pudełka, papiery, tabletki i zioła. Wiele z nich rozdeptane i porozrywane leżało na ulicy i chodniku. Drzwi apteki były otwarte na oścież.
Przestraszona, z mocno bijącym sercem, z misiem w ramionach Dominika popędziła na ulicę. Stała pośród potłuczonego szkła i wołała Anię. Nikt jej nie odpowiedział.
„Dominika, zaczekaj – krzyczała mama, która pobiegła za nią – natychmiast wracaj, ich już nie ma”. „Nie ma?” – zapytała przerażona Dominika i popatrzyła w ciemne wejście do apteki. -  ”Gdzie oni są, ja chciałam dać Ani Kłębuszka. My chciałyśmy się przeprosić”  
„Oni nigdy nie wrócą” – szepnęła mama Dominice do ucha i pociągnęła ją za ramię. Jednak Dominika nie ruszyła się z miejsca, ponieważ nagle coś dostrzegła. Cichutko powiedziała: „Tutaj leży jej miś Pyszczek – i pokazała na niedźwiadka Ani, leżącego na chodniku, brudnego i zdeptanego. Coś się wydarzyło, czego Dominika nie mogła pojąć. Położyła swojego Kłębuszka obok niedźwiadka Ani i spojrzała na mamę. 
„Nie myśl o tym i wszystko zapomnij” – powiedziała mama do Dominiki. Znowu chwyciła Dominikę za ramię i pobiegły szybko do domu.
Wkrótce Dominika dowiedziała się w szkole, że byłoby lepiej, żeby Żydów rozpoznawać po specjalnym znaku, gdyż wielu z nich wygląda jak inni ludzie. I pewnego dnia Żydzi musieli nosić takie znaki, kiedy wychodzili na ulicę. Po dużej gwieździe na ich ubraniach można było zobaczyć, że to jest Żyd. Od tej pory Dominika przyglądała się każdej dziewczynce, która nosiła taką gwiazdę, ale nie odnalazła Ani.   


Źródło: Elisaberh Reuter, Judith und Lisa, Monachium1988




Pytania:


- Dlaczego Żydzi musieli nosić na ubraniach gwiazdę?
- Dlaczego kolor włosów i oczu nic nie mówi o charakterze człowieka?
- Jakie cechy czynią z nas ludzi?
- Czy historia dziewczynek mogłaby się wydarzyć współcześnie?
- Czy lekcje etyki uczą tolerancji?


Co to znaczy, że ludzie są różni ale równi? W jakim sensie są równi?
Są równi ponieważ każdy tak samo pragnie szczęścia jak inni ludzie i ma do tego prawo.


Żeby dzieci w pełni mogły zrozumieć to opowiadanie trzeba je umieścić w historycznym kontekście. Proponuję wspomnieć o Holokauście, prześladowaniach Żydów, obozach koncentracyjnych, II Wojnie Światowej, dojściu do władzy Hitlera. Oczywiście stopień szczegółowości i naturalizmu tych informacji powinien być dostosowany do wieku.
Z pewnością warto też pokazać związek między sposobem myślenia człowieka a jego podatnością na radykalne poglądy. W tym świetle zajęcia z etyki jawią się jako całkiem sensowne lekcje.

piątek, 16 września 2011

SOS dla Ziemi

Proponuję poświęcić jedne zajęcia z etyki na tematy związane z ochroną środowiska naturalnego. 

Na lekcji można wykorzystać filmy z cyklu "Była sobie Ziemia", pokazać dzieciom książeczki o ekologii. (Jest ich sporo w każdej bibliotece dla dzieci). 

Następnie, po obejrzeniu filmów i przeczytaniu najważniejszych wiadomości o ekologii, przystępujemy do pracy. Proponuję podzielić uczniów na 2 grupy. Niech każda grupa dostanie dużą płachtę papieru. Trzeba  przygotować dwa wizerunki "Smutnej Ziemi" i dwa "Wesołej Ziemi". Jedną stronę płachty oznaczamy "Smutną Ziemią".
Teraz zadanie uczniów polega na tym, by zidentyfikować, omówić i przedstawić graficznie jak najwięcej zagrożeń dla Ziemi. Np. śmieci, wycinka lasów, zanieczyszczenie rzek, niepowstrzymana ekspansja miast, spaliny, mogą też być i zagrożenia wynikające np. z broni masowego rażenia. 

Potem - odwracamy płachty. Niech każdy wymyśli, narysuje i krótko omówi "Pozytywne rozwiązanie problemu". Tę stronę płachty oznaczamy "Wesołą Ziemią".  Jeśli ktoś stwierdził, że problemem są spaliny - to może narysować rower. Trzeba troszkę zastanowić się na każdym pomysłem. Np. "A czy łatwo się jedzie rowerem po mieście?", "Co zrobić, żeby jechało się łatwiej i bezpieczniej?", "O czym pamiętać trzeba jadąc na rowerze?" itd.
Zwykle wywiązuje się wtedy rozmowa, dyskusja, każdy ma do coś do opowiedzenia i to nie zawsze a propos roweru :-) 

Jeśli zostało jeszcze trochę czasu proponuję podzielić dzieci na grupy i niech każda przygotuje "ekologiczny skecz", w którym przedstawi jakieś zagrożenie dla Ziemi. 

Filmy z serii "Była sobie Ziemia" powinniśmy jakoś zdobyć w wypożyczalniach dla dzieci (przynajmniej mnie to się udało). Jeśli nie, chyba trzeba by skorzystać z pomocy Wujka Google, na pewno są też inne filmy poruszające ten temat. Świetna jest "Dolina paproci", ale trwa długo...

Opór przed etyką

Sprawa z etyką w szkole różnie ma się w różnych szkołach, miastach, województwach. Są takie szkoły, gdzie etyka normalnie funkcjonuje, a etyk jest pełnoprawnym nauczycielem. Są to z pewnością powody do dumy.
Niestety... w skali kraju opór przed etyką jest potężny.
Dowodzi tego chociażby fakt, do jakich "wybiegów" i "środków" muszą uciekać się organizacje promujące etykę w szkole. Proszę zerknąć chociażby tu:
http://www.etykawszkole.pl/forum/7-ogoszenia/152-nauczyciel-freelancer

Takich tematów jest mnóstwo. Czy to jest normalne? Jakaś organizacja musi "naciskać" na szkoły, walczyć, upubliczniać sprawy, pomagać w szukaniu nauczyciela... pasjonata....  Przecież to historia jak z filmów Barei. Dlaczego nie wystarczą normalne procedury?
A grupy międzyszkolne? Już widzę te wymęczone dzieci, tułające się po mieście, które przez swoich "niedobrych" rodziców zmuszone są, by iść do sąsiedniej szkoły na etykę...Czy może jesteśmy na planie filmu o tajnym nauczaniu pod okupacją? Nie, nie, to teraźniejszość. Polska, rok 2011.

Jest jedna (z niewielu) rzeczy, która w ludziach irytuje mnie mocno. Prymitywne cwaniactwo. Jeśli już ktoś chce być sprytnym manipulatorem, niechże robi to chociaż z klasą i pomysłem, tak, żeby tego na pierwszy rzut oka nie było widać. I niech nie robi tego kosztem dzieci, bardzo proszę.

Manifest etyczny :)

Cały czas zastanawiam się jeszcze nad treścią tych tez, które umieściłem w poście "Etyczna szkoła-co to jest".
Starałem się aby były one nie do podważenia - to znaczy, żeby każdy rozsądnie myślący człowiek musiał się z nimi zgodzić.
I rzeczywiście, żadne protesty się nie pojawiły :-) Po prostu nikt nie zauważył, jak kontrowersyjne są niektóre stwierdzenia. Po pierwsze - humanistyczna wizja świata. Zdrowie, życie i rozwój człowieka są wartością najwyższą. Tutaj powinni protestować ci, którzy uważają, że są wartości wyższe. Na przykład - Ojczyzna, Honor, Dobro Ludzkości... co tam jeszcze... na pewno coś by się znalazło.
Spodziewając się ataku, który nie nastąpił, celowo dodałem słowo "rozwój". No bo przecież jak się rozwijać bez wolności, na obczyźnie, pod zaborem czy będąc pozbawionym czci i honoru.
Drugi kontrowersyjny punkt to stwierdzenie, że wiedza przekazywana przez nauczyciela nie powinna być sprzeczna z odkryciami naukowymi. "Zgodna" to może byłoby już za wiele? Bo i tak problem mamy tu ogromny. Co zrobić z ewolucją, teorią Wielkiego Wybuchu, niektórymi odkryciami medycyny jak na przykład mocne wykazanie związku mózg-świadomość, badaniami, które potwierdzają moralność u szympansów i w ogóle naukowym sposobem widzenia świata, który przecież utrudnia akceptację wszystkiego, co sprzeczne z rozumem.
Nie będę pisał o Polsce, ale słyszałem, że np. w USA mają duże problemy z akceptacją tej bezwstydnej "tyranii rozumu". :-)
A tu u nas jednak spokojnie. "Nie może być sprzeczna z aktualną wiedzą naukową"...

Filozoficzna gra terenowa w Warszawie

Uchodzisz za znawcę myśli filozoficznej? Jesteś ekspertem od logicznych łamigłówek? A może dopiero rozpoczynasz swoją przygodę z filozofią? Niezależnie od stopnia zaawansowania - wszystkich miłośników filozofowania zapraszamy do udziału w Filozoficznej Grze Terenowej. W niecodzienny, aktywny sposób osoby uczestniczące w grze będą mogły poszerzyć swoją wiedzę filozoficzną oraz sprawdzić się w logicznym myśleniu. Podzieleni na drużyny uczestnicy zabawy odkrywać będą kolejne zakamarki Kampusu Głównego Uniwersytetu Warszawskiego, mierząc się po drodze z rozmaitymi filozoficznymi wyzwaniami. Wygrywa drużyna, która jako pierwsza wykona poprawnie wszystkie zadania i rozwiąże filozoficzne zagadki.

Termin: 24 września 2011, start o godz. 11:00
Miejsce startu: Instytut Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, ul. Krakowskie Przedmieście 3 (róg ul. Traugutta)

Organizatorzy: mgr Paulina Wasilewska, mgr Agnieszka Świtalska, Ośrodek Badań Filozoficznych

czwartek, 15 września 2011

Etyczna szkoła - co to jest?

I znowu coś powymyślali. Jakby mało było zmartwień. Efektem programu "Etyczna szkoła" są kodeksy, mnożące się, nie przymierzając, jak te pieniądze na reklamowanej przez Szymona Majewskiego lokacie.

A w kodeksach, niczym w Starym Testamencie, szczegółowe wytyczne. A to, że nauczyciel dzieciaka za rękę na stołówkę odprowadzić musi. Jak tego nie zrobi, będzie nieetyczny. A to, że każdemu uczniowi czternaście i pół minuty średnio poświęcić powinien. Oczywiście przerysowuję, ale mniej więcej tak to wygląda.

Diabli nadali tę etykę i etyka - myślą nauczyciele. Już niedługo chyba do domu mi wejdzie i sprawdzi, do łóżka zajrzy, skontroluje co piję i o której do domu wracam. Same kłopoty.

Przyłączam się do tych głosów. Nie wiem, kto powymyślał te bzdury. Chyba ci, co znów kasę chcą zarabiać na szkoleniach. A może komuś jakaś dotacyjka z Unii się marzy? Hmmm...na przykład na "wdrażanie standardów". Etyka, to kształtowanie postaw. Konkretnych sytuacji jest niezliczona ilość. To, jak się zachowamy w nich zależy od tego jakimi jesteśmy ludźmi a nie - co pisze w kodeksie.

Najtrafniej przedstawiono tę kwestię w Nowym Testamencie. Krótko i na temat. "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego". Nie jest napisane, czy należy ustępować miejsca w tramwaju, ani czy kupować korporacyjną coca - colę. A wszystko wiadomo. Ja też proponuję krótko i na temat:

Etyczna szkoła – kierunki działań

Poszanowanie praw mniejszości – w szkole publicznej powinno znaleźć się miejsce dla osób wywodzących się z różnych kultur i wyznań. Szkoła nie powinna narzucać nikomu określonego światopoglądu.
Edukacja obywatelska – w miarę możliwości należy przygotować ucznia do dobrego spełniania roli obywatela. Nauczyć go umiejętności argumentacji własnego stanowiska a także cierpliwego zapoznawania się z poglądami innych osób. Uczeń powinien zyskiwać świadomość, że jego zachowania i działania bezpośrednio lub pośrednio wpływają na społeczność w której funkcjonuje (szkoła, gmina, państwo) a także stan w jakim znajduje się jego otoczenie.
Wzajemny szacunek ucznia i nauczyciela – Nauczyciel powinien starać się budować z uczniami relację opartą na wzajemnym szacunku  i zrozumieniu.
Poszanowanie indywidualności – Nauczyciel powinien starać się postrzegać ucznia jako indywidualność, biorąc pod uwagę jego talenty ale także słabe strony i pomagać mu w ich przezwyciężeniu.
Wychowanie w poszanowaniu przyrody – Wychowanie ucznia powinno uwzględniać jego stosunek do świata przyrody. Uświadamiać mu, że człowiek jest częścią natury i jej zniszczenie będzie rodziło dramatyczne konsekwencje. Nauczyciel powinien starać się wpoić uczniom umiejętność współczucia, uświadomić, że również zwierzęta mogą odczuwać ból, radość, smutek czy tęsknotę.
Humanistyczna wizja świata – Nauczyciel powinien starać się wpoić uczniom wizję świata, w które życie, zdrowie i rozwój człowieka są wartościami najwyższymi.
Wychowanie w poszanowaniu pokoju – nauczyciel, jeśli ma taką możliwość, powinien uświadamiać uczniom wartości płynące z pokoju i rozmiary tragedii jakie rodzi wojna.
Nauczyciel nie może pozostawać obojętny wobec zachowań czy wypowiedzi  noszących znamiona rasizmu, nacjonalizmu czy fanatyzmu religijnego. Powinien uświadamiać uczniów, że konsekwencją podobnych poglądów często są zbrodnie, prześladowania i wojny.
 Unikanie zachowań destrukcyjnych – Nauczyciel nie może pozostawać obojętny wobec zachowań destrukcyjnych, przemocy, niszczenia mienia lub przyrody. Powinien reagować również w sytuacjach gdy uczeń jest w jakikolwiek sposób prześladowany, obrażany czy dyskryminowany.
Wspieranie kreatywności – Nauczyciel powinien starać się wspierać kreatywność wszystkich uczniów.
Nauczyciel jako wzorzec osobowy- Nauczyciel powinien starać się być przykładem jeśli chodzi o kulturę osobistą, schludny wygląd, poszanowanie podstawowych zasad współżycia społecznego.
Dbałość o własny rozwój – Nauczyciel powinien poszerzać wiedzę z zakresu dziedziny, której naucza. Wiadomości, które przekazuje nie powinny być sprzeczne z aktualną wiedzą naukową.
Szacunek dla pracy – W czasie zajęć nauczyciel powinien starać się rozwijać w uczniach umiejętność zgodnej współpracy, pokazywać jej efektywność i uczyć szacunku dla pracy innych uczniów.
Dialog – nauczyciel powinien wskazywać na dialog jako najlepszą metodę rozwiązywania konfliktów.
                                                                                             

I co? Nie ma pręgierza, etycznej Inkwizycji, etycznej policji...  po prostu drogowskazy, postawy. Czy tak nie lepiej to wygląda?

wtorek, 13 września 2011

Tadeusz Gadacz, "Historia filozofii XX wieku".

Kupiłem i właśnie pochłaniam. Pierwsze wrażenie można zawrzeć w słowach "najwyższy czas". Najwyższy czas na tak obszerną, dokładną encyklopedię zawierającą opis najważniejszych nurtów filozoficznych w XX wieku.

Trudno niemal uwierzyć, że jest to dzieło jednego człowieka. Ze względu na obszerność tematu i dokładność. Dzieło tego kalibru co "Dzieje europejskiej filozofii klasycznej" Swieżawskiego.
Każdy student filozofii na pewno powinien mieć tę książkę w swojej biblioteczce. Mamy w 2 tomach tematy następujące:

Filozofia życia
Pragmatyzm
Filozofia ducha
Neokantyzm
Filozofia egzystencji
Filozofia dialogu

Wszystkie informacje podane są bardzo rzetelnie, książka opatrzona jest w indeks rzeczy oraz autorów, pięknie wydana (to też ma przecież znaczenie!), z dołączoną bibliografią na płycie.
Jedno mnie tylko jakoś niepokoi. Trochę mało informacji znajdziemy o filozofii języka i Kole Wiedeńskim. Powiedziałbym, że dużo jest tej filozofii "uduchowionej" - Szestow, Buber, Tischner... mało natomiast tej "krytycznej", sprowadzającej na ziemię, stawiającej po znakiem zapytania... Wittgenstein, Russell...
Marksizm, chociaż przecież odgrywał ważną rolę w XX wieku (a nie?), jakby gdzieś odparował.

Ale to takie moje subiektywne odczucia i pewnie wielu się z nimi nie zgodzi. Generalnie polecam!

Acha... jeszcze coś. Według mnie jest to publikacja specjalistyczna. Jest przeznaczona dla studentów filozofii, pracowników naukowych lub osób, które z filozofią miały już sporo do czynienia. Sądzę, że nie jest to książka dla ludzi, którzy po raz pierwszy chcieliby się dowiedzieć "O co chodzi w filozofii". Dla nich polecam pozycję, o której wspominałem już wcześniej na tym blogu: Fernando Savater "Proste pytania". 


poniedziałek, 12 września 2011

Z ostatniej chwili...

Pocztą pantoflową dowiedziałem się właśnie, że w Polsce funkcjonują szkoły gdzie można chodzić zarówno na etykę jak i na religię. Trzeba tylko wybrać sobie jedną ocenę na koniec.
Wiedziałem o tej możliwości już wcześniej, ale nie znałem ani jednej szkoły gdzie byłoby to wprowadzone w życie. Czyżby nadchodziła jakaś odwilż?
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł jednoznacznie, że brak dostępu do lekcji etyki jest łamaniem Praw Człowieka. Może ktoś powinien sprawdzić, na ile ten werdykt został wzięty pod uwagę? 

piątek, 9 września 2011

Kółko filozoficzne – notatka – szkoła podstawowa

Czy istnieje coś, co jest wieczne?
Skąd się biorą rzeczy?
Czy coś może powstać z niczego?
Czy coś co istnieje, może stać się na powrót niczym?
Czy może istnieć „nic”?
Czym jest to, co naprawdę istnieje?

Wszystkie rzeczy zmieniają się i przemijają. Ludzie także rodzą się, dorastają, starzeją się i umierają. Nic nie trwa wiecznie – nawet gwiazdy mają swój czas „narodzin” i „śmierci”. Chociaż istnieją przez miliony lat – one również kiedyś zmienią swoją postać.
Całe światy przemijają. Na ich miejsce powstają nowe słońca, gwiazdy, planety. Wszechświat jest w ciągłym ruchu i podlega ciągłej zmianie.
Wydaje się jednak, że COŚ istnieje cały czas. To coś jest źródłem wszelkiego istnienia rzeczy. Ogół wszystkiego, co istnieje, filozofowie nazywają BYTEM.
Pierwsi greccy filozofowie postawili takie właśnie pytanie: Czym jest to coś, czemu wszystkie rzeczy zawdzięczają swoje istnienie. To coś określali słowami „prazasada”, „arché” a później zaczęto używać jeszcze łacińskiego słowa „principium”.
Odpowiedzi, jakich udzielali były bardzo różne i dzisiaj mogą wydawać się nam zabawne:
Tales z Miletu – woda. Wniosek ten płynął z obserwacji. Wszystko, co żyje jest wilgotne, życie opiera się na wodzie. Było to więc całkiem bystre spostrzeżenie!
Heraklit z Efezu – ogień. Heraklit powiedział „wojna jest ojcem wszechrzeczy” oraz „wszystko płynie”, „nikt nie może dwa razy wejść do tej samej rzeki”. Jego zdaniem, wokoło nas trwa walka przeciwieństw, z której powstaje świat. Przeciwieństwa dostrzegamy na każdym kroku – ogień-woda, ciemność-światło, kobieta-mężczyzna, wysoki-niski, zły-dobry, silny-słaby, góra-dół, moglibyśmy wymieniać je bez końca.
Zdaniem Heraklita przeciwieństwa „ścierają się ze sobą”. Dlatego dla niego „prazasadą” był ogień, który niszczy, ale też umożliwia powstanie czegoś nowego.
Heraklit wyobrażał sobie cały cykl istnienia Wszechświata jako zamknięte koło. Kosmiczny pożar niszczy wszystko, ale świat na powrót się odradza. (Czyżby Heraklit przeczuwał teorię Wielkiego Wybuchu?).
Anaksymenes – powietrze - Prawdopodobnie pomysł pochodzi stąd, że żywe istoty oddychają, a więc filozofowi wydawało się, że powietrze jest właśnie „prazasadą”.

Anaksymander – bezkres (apeiron). Ta koncepcja wydaje się najbardziej pomysłowa. Filozof nie mówi już o jakimś konkretnym żywiole (wodzie, powietrzu, ogniu), ale zwraca uwagę, że prazasada musi być niewyczerpana.
Wokoło nas powstaje nieustannie bardzo wiele rzeczy. Gdyby prazasada była skończona – wyczerpałaby się. (Tak rozumował Anaksymander). 
Demokryt z Abdery – uczył o atomach. Pierwszy atomy wymyślił jednak Leucyp. Demokryt kontynuował jego rozmyślania. Legenda mówi, że Leucyp odkrył atomy spoglądając na drobinki kurzu wirujące w świetle słońca.
Atomos – to znaczy „niepodzielny”. 
Pitagoras – „wszystko jest liczbą”. Prazasada to liczby.

Dzisiaj wiemy o świecie dużo więcej, niż starożytni Grecy. Wiemy także, że istnieją cząsteczki mniejsze niż atomy... wiemy, że materia, która nas otacza może zmienić się w energię... możemy odkrywać coraz mniejsze cząsteczki, ale nadal nie znamy ostatecznej odpowiedzi na pytanie, które dawno temu postawili greccy filozofowie – czym jest to, co istnieje?

wtorek, 6 września 2011

Koła filozoficzne

Zachęcam nauczycieli etyki do zakładanie kół filozoficznych w szkołach, w których pracują. Mamy teraz przecież rok szkolny "Szkoły z pasją". Sam postanowiłem założyć takie koło, zobaczymy jaki będzie odzew. W jakim celu należy to robić? Oprócz odpowiedzi najbardziej oczywistej - to znaczy popularyzacji nauczania filozofii jest jeszcze jedna kwestia.
Jak wspominałem wcześniej już wielokrotnie, większość osób ma błędne przekonania co do samej etyki, a także etyka. Są tacy, którzy odbierają te lekcje jako pewnego rodzaju "manifestację światopoglądową". Nic bardziej błędnego. Są też tacy, którzy postrzegają etyka jako swego rodzaju "policjanta", "strażnika moralności" (gdybym nie spotkał się z tym osobiście, nigdy bym w to nie uwierzył :-))
Kółko Filozoficzne "oddemonizuje" etykę. Pokaże, że jest to dziedzina szacownej i starej nauki - filozofii. Zaryzykuję twierdzenie, że etyka była "uprawiana" już w czasach, gdy chodziliśmy jeszcze po drzewach. Przeczucia moralne posiadają nawet zwierzęta. Etyka była "uprawiana" być może nawet wcześniej, niż narodziła się religia (dowodzą tego chociażby badania na szympansach, które wykazują, że mają one szereg zasad moralnych).
Nie jest to więc żadna "podejrzana nowość" :-) Etyka jest nauką opisową, jest wiedzą o moralności, systemach etycznych, uwrażliwia na etyczne problemy, pomaga człowiekowi stać się lepszym, w moralnym znaczeniu.
Jest dziedziną filozofii i warto to wyeksponować.

Najbliższy temat Kółka to "Pierwsi filozofowie przyrody". Mowa będzie o Talesie (tak, on był filozofem!), Pitagorasie, Anaksymandrze i Anaksymenesie oraz Heraklicie. Razem z dziećmi zastanowimy się nad filozoficznym pojęciem "bytu" oraz "arche" - "zasady", "prazasady". Postaram się jakoś dzieciom wytłumaczyć, że pytania postawione przez tych filozofów stały się podstawą dla rozwoju współczesnej fizyki, i że w pewnym sensie nadal są aktualne. 

poniedziałek, 5 września 2011

O trudnej prostocie


Dla Kartezjusza oczywistość była kryterium pewności. Mogę być pewien jedynie tego, co jawi mi się jako zupełnie oczywiste, tak jak stwierdzenie „myślę więc jestem”.
Zdawałoby się – nic prostszego. Okazuje się jednak, że to właśnie prostota jest najtrudniejsza.
Weźmy na ten przykład, prostą grę komputerową, w którą grywam czasem. Buduje się w niej koszary, zakłada pola uprawne, później wznosi się bibliotekę, katedrę itd., itp.
Ważnym elementem tej gry jest utrzymanie wszechstronnego rozwoju i zdobycie jak największej ilości złota. Oczywiste, prawda?
Aby to osiągnąć, przejmuje się nowe kopalnie i wysyła do nich własnych chłopów. Dochód z własnych kopalni zasila nasz budżet.
Dlaczego jednak w naszej grze nie ma takich na przykład zaskakujących opcji: „Sprowadź do siebie chłopów z innych krajów, aby to oni wydobywali złoto i oddaj kopalnie”. Mogłaby być przecież opcja „oddaj kopalnię” zamiast „przejmij kopalnię”, „oddaj pole” zamiast „załóż pole”, „zamień fabrykę na targowisko”, „zadłuż obywateli w obcym banku”. Lub „oddaj złoże w zamian za możliwość wzięcia udziału w kampanii wojskowej”. Takiej gry strategicznej jeszcze nie spotkałem.
Dlaczego? Ano dlatego, że nie dałoby się w ten sposób nigdy wygrać. Byłaby to gra absurdalna. No chyba, że zwycięstwem byłaby własna klęska i wygrana konkurencyjnego państwa.
Jak to więc jest, że coś, co jest najzupełniej oczywiste dla komputera, twórców gier, czy nawet dwunastolatka (od tego wieku można grać w tę grę) jest zupełnie nieoczywiste dla naszych polityków?
Widać prostota jest najtrudniejsza.

Krótkie pytanie i odpowiedź

Wczoraj odwiedziłem duże centrum handlowe. Na środku pasażu stało stoisko zawalone aktualnymi podręcznikami.
Moje pytanie: "Czy jest jakiś podręcznik do etyki lub filozofii, obojętne, na jakim poziomie nauczania?"
Odpowiedź: "Nie ma."








Czy powszechnie akceptowany znaczy - dobry?

Moralność w pewnym zakresie jest wynikiem umowy. Oczywiście, nie tylko... źródeł moralnych przeczuć można szukać w naszej naturze, w racjonalnym myśleniu, w religiach świata... a jednak umowa odgrywa w tym wszystkim sporą rolę.
Na przykład - kiedyś niższa pozycja społeczna kobiety była uważana za coś zupełnie naturalnego. Wynikało to z tradycji, pewnej interpretacji świętych pism, ale także - umowy. Zwyczajowo przypisywano kobiecie mniej prestiżowe funkcje.
Podobnie rzecz ma się z wieloma innymi sprawami. Niewolnictwo zdawało się czymś zupełnie oczywistym. Także fakt, że ktoś urodzony w bogatej rodzinie miał się lepiej niż ten, urodzony na nizinach społecznych (to istnieje po dziś dzień). Również po dziś dzień, na mocy pewnej kulturowej umowy, w niektórych środowiskach zwierzęta uważane są jedynie za bezmyślną, nieczułą siłę roboczą i źródło pożywienia. Także przyroda przez wielu nadal uważana jest za coś, co można bezkarnie niszczyć i eksploatować.
Wszystkie te błędne przekonania cechuje jedno - przeświadczenie o "oczywistości".

Otóż - dla wielu ludzi  "oczywiste" jest, że przyroda znajduje się pod władzą człowieka, zwierzęta mają mu służyć, że nierówności społeczne wynikają z porządku świata a nawet (!!!) z łaski Bożej lub jej braku.

Tą pokrętną drogą zmierzam do kwestii zupełnie innej. Do samego kapitalizmu. Pozornie, kapitalizm kojarzy nam się z poszanowaniem własności, dobrobytem, twardą, ale uczciwą konkurencją, która niejako automatycznie (niewidzialna ręka rynku) wyłania tych najlepszych.

Moralność kapitalizmu zdaje się być już dzisiaj czymś najzupełniej oczywistym (dla większości ludzi).
Jednak -  czy na pewno kapitalizm jest moralny?
Tutaj na pewno głos powinni zabrać więksi znawcy tematu. Ale wydaje się, że generowanie dochodu poprzez sam kapitał, sam fakt jego posiadania nie może być sprawiedliwe, moralne.

Dlaczego, na przykład, Kowalski musi zarabiać na swoje utrzymanie pracując 12 godzin dziennie, podczas gdy X może nie pracować w ogóle i posiadać większe (dużo) niż Kowalski dochody?

Dochód, w przypadku X generuje sam kapitał - mogą to być pieniądze w banku, obligacje, akcje, hale, maszyny, ludzie, wszystko co w dosłownym i przenośnym sensie "posiada". Mogą to być również nieruchomości, a także rozmaite roszczenia finansowe, umacniane jeszcze przez prawo, które, jak powszechnie wiadomo - służy ludziom bogatym.

Wszystko to dzieje się w majestacie "oczywistości" i prawa.

Można pobawić się w futurystę i zadać ciekawe pytanie - jak będzie to oceniane w przyszłych epokach? Czy dla ludzi za sto, dwieście lat fakt oprocentowania kredytów, zdzieranie pieniędzy z lokatorów, eksmisje rodzin, zarabianie ogromnych sum jedynie dzięki posiadanemu kapitałowi i dziedziczeniu - czy to wszystko nie zostanie kiedyś uznane za przejaw etycznego barbarzyństwa, podobnie jak my dzisiaj odrzucamy już niewolnictwo czy dyskryminację kobiet? Oto ciekawe pytanie :-)