sobota, 16 maja 2015

Bezpieczne dzieci

W mojej szkole razem ze Strażą Miejską prowadzę zajęcia związane z bezpieczeństwem dzieci. Poniżej znajdziecie jeden z wielu krótkich tekstów jakie piszę na te okazje. Nie są one zbyt skomplikowane, ani zapewne specjalnie ambitne... :) Ale wystarczają, aby rozpocząć rozmowę z dziećmi.



Ćwiczymy pozycję bezpieczną w przypadku ataku psa


Dziwna choroba Tomka

            Tomek ma jedenaście lat. W jego szkole nie mówi się o bezpieczeństwie, jest to zakazane. Pani dyrektor uważa, że dzieciom nic nie grozi i nie ma potrzeby ich straszyć. „Od straszenia dzieci robią się płochliwe, dostają wysypki i nie mogą spać po nocach” – mówi często na zebraniach rady pedagogicznej. Wszyscy rodzice i nauczyciele zgadzają się z panią dyrektor. Nad drzwiami szkoły umieszczono nawet napis: „wszystkie złe rzeczy zdarzają się innym, ale nie nam”.

Tomek jednak nie tylko wie swoje, ale nawet jest prawdziwym maniakiem bezpieczeństwa. Uważa, że to ważniejsze niż matematyka i język polski. Nie zdarzyło się przecież, żeby znajomość tabliczki mnożenia uratowała komuś życie, podobnie jak wiedza, że słowo „róża” pisze się przez „ż” z kropką i „ó” zamknięte.  Rodzicom Tomka niezbyt to się podobało. Woleliby, żeby ich syn był zupełnie normalnym chłopcem; „normalnym” to znaczy takim który większość czasu spędza na zabawach z kolegami. Tomek jednak interesuje się sztuką przetrwania, czyli surwiwalem.  Co zrobić jeśli nagle wybuchnie bomba? Jak zachować się w czasie pożaru? Czy można jakoś wydostać się z tonącego samochodu? Jak przetrwać samotnie w lesie? Tomek pojechał nawet na obóz przetrwania.  Nauczył się rozpalać ogień z użyciem specjalnego krzesiwa, budować szałas, robić wędkę z kija i agrafki, a nawet prawidłowo zachowywać się w przypadku spotkania z niedźwiedziem. Mama i tata tylko kręcili głowami. „Po co ci to wszystko?” – mówili. „Czy widziałeś kiedyś niedźwiedzia w centrum handlowym? Czy często zdarza się, że na ulicy wybucha bomba? Czy w szkole do której chodzisz był kiedyś pożar? Wziąłbyś się lepiej do matematyki”.

            Rodzice Tomka byli tak bardzo przejęci dziwnym zachowaniem syna, że postanowili kupić mu tablet. „Może wreszcie przestanie zajmować się głupotami”, stwierdził tata. Niestety, Tomek schował tablet do szuflady i zajął się kompletowaniem specjalnego zestawu narzędzi potrzebnego do przetrwania wielkiej katastrofy, po której ludzkość zostanie pozbawiona sklepów, prądu, samochodów i wielu jeszcze innych rzeczy, które teraz mamy.

            „To nieuleczalny przypadek” – stwierdził szkolny psycholog – „chłopak naczytał się zbyt wielu książek i ma wybujałą fantazję. Myśli o sprawach, które nie mogą się zdarzyć”

            Zbliżały się wakacje. Pani wychowawczyni na zakończenie kazała przygotować dzieciom referat na dowolny temat. Klasowy lizus, Mietek, opisał różne gatunki chrząszczy żyjących w lasach Ameryki Południowej i dostał piątkę. Koleżanka Tomka, Alicja, napisała o tym, co będzie robić w przyszłości – czyli o projektowaniu ubrań dla lalek. Też dostała piątkę. Jedyną osobą, która dostała jedynkę był Tomek. Jego referat opowiadał o różnych strasznych zdarzeniach, jakie mogą przytrafić się dzieciom podczas wakacji. O utonięciach, niebezpiecznych kąpielach w morzu, jeziorach i rzekach, wypadkach na drodze, groźnych burzach w górach i wielu jeszcze innych przerażających przygodach jakie mogą się przydarzyć.

- „Phi – Powiedziała pani wychowawczyni – to stek bzdur i zwykłe strachy. Wszędzie jesteście pod opieką dorosłych i nic złego nie może wam się stać. Poza tym, jesteście jeszcze zbyt mali by poradzić sobie w obliczu jakiegokolwiek zagrożenia. Na co komu taka wiedza, że gdy jest burza trzeba wyłączyć telefon komórkowy? Albo, że należy trzymać się z dala od wysokich drzew i najlepiej położyć się w rowie? Nie wierzę, żebyście mogli utonąć. Przecież wszędzie są ratownicy. A jazda na rowerze? Latem jest przecież widno i żadne odblaski nie są nikomu potrzebne. Sama jeżdżę bez odblasków i bez kasku już trzydzieści lat i nic jeszcze mi się nie stało.”

            Tomek był załamany. Nikt go nie rozumiał, włącznie z rodzicami. Tymczasem nadszedł dzień wakacyjnej podróży. Tata i mama oraz Tomek wsiedli no nowego, terenowego mercedesa.
            - No, to teraz wypróbujemy tę maszynę – powiedział zadowolony tata siadając za kierownicą.
            - Tato, nie jedź za szybko – ostrzegł go Tomek – przecież poboczem mogą jechać dzieci na rowerach. A tak w ogóle, zapomnieliście zapiąć pasy bezpieczeństwa. No i w naszym aucie nie ma apteczki… ani zbijaka do szyb, ani specjalnego noża do przecinania pasów.
            - Po powrocie zabiorę Tomka do psychiatry dziecięcego – skwitowała to wszystko mama – może on coś wymyśli.

            Tomek jednak nie dawał się zbyć z tropu. Był maniakiem bezpieczeństwa i nic nie mógł na to poradzić. Przez całą podróż opowiadał rodzicom, że w czasie burzy w górach należy szybko poszukać bezpiecznego schronienia, że należy mieć ze sobą zapas jedzenia, gorącą herbatę w termosie, naładowany telefon komórkowy, latarki i ciepły koc. Tłumaczył też, że nad morzem nie wolno kąpać się nigdzie indziej, jak tylko na strzeżonej plaży i pod żadnym pozorem nie można wypływać daleko w morze, zwłaszcza na nadmuchiwanych zabawkach. Potem zaczął mówić o odblaskach, które każdy rowerzysta bez względu na pogodę i porę dnia powinien zakładać. Kiedy wspomniał o kasku, mama nie wytrzymała.

            - Przestań wreszcie – zdenerwowała się – kto normalny jeździ w kasku, kiedy jest trzydzieści stopni ciepła? Przecież od tego psują się włosy!
            - Lepiej mieć tłuste włosy niż rozbitą głowę – odparł Tomek.
            - Dość już tego! – Wściekł się tata – jak odnosisz się do własnej matki!
            Nagle stało się coś zupełnie niespodziewanego.
             - Tato, uważaj! – Krzyknął Tomek, ale było już za późno.

            Tata Tomka spostrzegł wprawdzie wjeżdżającego rowerem na ulicę chłopca, ale nie był w stanie zahamować. Auto jechało po prostu zbyt szybko. Zdołał tylko skręcić nieco, by uniknąć uderzenia dziecka. Samochodem bardzo mocno zarzuciło, auto zaczęło koziołkować i Tomek miał wrażenie, że już jest po nich. Nagle wszystko się zatrzymało. Minęła krótka chwila zanim do Tomka dotarło, że auto tkwi w przydrożnym rowie i leży do góry kołami.
- Mamo! Tato! – Zawołał głośno.

Niestety odpowiedziała mu cisza.  Mimo tego Tomek nie zaczął płakać ani krzyczeć, jak pewnie zrobiłaby większość dzieci w jego wieku. Gorączkowo zastanawiał się jak należy postąpić w takiej sytuacji. Poczuł zapach benzyny i zrozumiał, że każda sekunda ma wielkie znaczenie. Ze zbiornika wyciekało paliwo i w każdej chwili mogła nastąpić straszna eksplozja.

Na szczęście miał przy sobie zakupiony w tajemnicy przed rodzicami nóż ratowniczy. Za jego pomocą przeciął pas bezpieczeństwa, który go krępował. Specjalną końcówką noża wybił szybę i wydostał się na zewnątrz. Chociaż miał dopiero jedenaście lat, dopisało mu szczęście. Drzwi od strony kierowcy nie były zablokowane. Tomkowi udało się odciągnąć rodziców na bezpieczną odległość, kiedy samochód nagle eksplodował wielką chmurą ognia. Potem wyjął z kieszeni spodni taty telefon komórkowy, zadzwonił pod numer 112 i wezwał pomoc.

W ten sposób Tomek ocalił życie swoim rodzicom i został prawdziwym bohaterem. Nikt już nie śmiał się z jego zainteresowań. Gdy rodzice Tomka doszli do siebie po wypadku kupili mu w prezencie książkę zatytułowaną „Sztuka przetrwania w niebezpiecznych sytuacjach”. Kiedy po wakacjach wrócił do szkoły, pani dyrektor wyróżniła go na uroczystym apelu, a koleżanki i koledzy bili brawo. Zdjęto znad drzwi szkoły głupi napis mówiący, że wszystkie złe rzeczy zdarzają się innym, ale nie nam i zastąpiono go innym, takiej treści: „Chcesz być bezpieczny – przygotuj się na zagrożenia”.

Najbardziej jednak Tomek zdziwił się na widok swojej pani wychowawczyni. Na czole miała przyklejony wielki plaster i wyglądała trochę śmiesznie.
- Co się stało? – Zapytał.
- Spadłam z roweru i uderzyłam się w głowę. Gdybym tylko miała wtedy założony kask… Nie miałam racji mówiąc, że jeśli coś nie przytrafiło mi się przez trzydzieści lat, to nie zdarzy się nigdy. Od tej pory zawsze będę zakładała kask podczas przejażdżek.

Tomek tylko lekko się uśmiechnął. Od samego początku wiedział przecież, że bezpieczeństwo to najważniejsza rzecz na świecie, ważniejsza nawet od matematyki i języka polskiego. Postanowił, że w przyszłości zostanie największym ekspertem w tej dziedzinie na całym świecie.

Pytania:

W jaki sposób wyróżniał się Tomek?
Jakie słowa wisiały nad wejściem do szkoły, czy hasło było Twoim zdaniem słuszne?
Czy w szkole Tomka dbano o bezpieczeństwo tak jak w naszej?
Czy rodzice Tomka rozumieli jego "dziwne" zainteresowania?
Czy zgadzasz się ze zdaniem, że bezpieczeństwo jest ważniejsze niż matematyka i język polski? Co o tym sądzisz?
O jakich zagrożeniach próbował opowiadać Tomek swoim rodzicom?
Co się wydarzyło? 
Czy w sytuacji zagrożenia potrafiłbyś zachować spokój? Czy pamiętasz numer telefonu alarmowego?
Czemu w szkole Tomka zaczęto przywiązywać większą wagę do rozmaitych zagrożeń? 
Jak rozumiesz słowa "Chcesz być bezpieczny - przygotuj się na zagrożenia"?